Świat kobiet i mężczyzn

środa, 28 maja 2014

Kosmiczny ponton

Jako, że jestem wielkim fanem uniwersum Warhammera, a wszystko co jest z nim związane nie może zostać nie zauważone, zakupiłem najnowszego Space Hulka, która jest turową grą strategiczną. Jest to produkcja świetna sama w sobie bo oparta na rzeczywistej grze planszowej (powiedzmy, że jest to jej wirtualna wersja). Jednakże pomijając kwestie klimatu, grafiki i muzyki, które zostały dobrze odwzorowane (jaram się) co sprawia, że niemiłosiernie wciąga w swoją rozgrywkę. Jednak pozycja ta nie ustrzegła się kilku irytujących błędów.
Brak widocznej minimapy, jest jednak mapa strategiczna która wyświetla się na cały ekran, jednak wolałbym mieć jej mniejszą wersją przy hudzie. Drugą rzeczą jest brak opcji wczytywania, kiedy jesteśmy podczas rozgrywki, aby móc wczytać zapisaną rozgrywkę, trzeba wyjść do menu głównego i tam wczytać (nie jest to długi proces, ale wkurzający). Gram na normalnym poziomie trudności i muszę przyznać, że AI jest stosunkowo na niskim poziome, które opiera się na atakowaniu najbliższego marines. Reasumując, tak jak powiedziałem wcześniej. Space Hulk jest sam w sobie dobrym tytułem, który na pewno spodoba się fanom tego uniwersum tak jak i miłośnikom gier turowych szukających pozycji w kosmicznych klimatach i dużą ilością krwi. /T

poniedziałek, 26 maja 2014

Zróbmy sobie focie


Czy kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego ludzie tak chętnie wrzucają swoje zdjęcia na FB, Instagrama, albo inne tego rodzaju stronki? Czym spowodowane jest, że można znaleźć wśród znajomych znaleźć fanów dziubków, rybich ust itp. Co kieruje tymi ludźmi? Co tak naprawdę oczekują?

Myślę, że na to pytanie można znaleźć odpowiedź w książce D. Wiszniewskiego "Budując społeczności internetowe". Autor uważa, że w momencie rozpoczęcia życia w środowisku sieciowym, człowiek postanawia przybrać odpowiednią "maskę". Podaje dane które umożliwią szybkie znalezienie znajomości i stara się w jak najkorzystniejszym świetle przedstawić swoją osobowość, szczególnie zewnętrzny aspekt. Mamy świadomość, że zdjęcie  które wybraliśmy na nasz profil, jest wybrane przez nas i ukazuje tylko i wyłącznie nasze walory. O tyle jesteśmy na wygranej pozycji, że naszą "focie" można odpowiednio "upiększyć" (jeżeli nie posiada się podstawowej wiedzy w obsłudze programów graficznych, to czasami efekty końcowe dają jeszcze gorsze rezultaty) W tym momencie tworzymy i pokazujemy idealny i wymarzony obraz samego siebie.

"Skoro wszyscy to robią, to dlaczego ja nie?"- to myślenie mogło dać początek fali która zatopiła internet, a po pewnym czasie, stało się to po prostu trendy. Możemy już podziwiać nie tylko młode nastolatki, ale polityków, czy ujęcia ze światowych imprezach tj rozdanie Oskarów (zdjęcie poniżej).


Pytanie tylko, do czego to doprowadzi? Czy nie czeka nas utrata własnej, prawdziwej tożsamości? Czy nie grozi nam przyszłość jak w filmie "Surogaci" z Brucem Willisem? Nasza pogoń za doskonałością zaczyna przerażać, a lepiej wyjść z domu i po prostu żyć, cieszyć się tym co mamy, bo inaczej będziemy istnieć tylko w internecie.
/A

piątek, 23 maja 2014

Wol­nym bo­wiem jest człowiek...



...tyl­ko wte­dy, gdy jest samotny" 
Posłużyłem się cytatem Arthura Schopenhauera, jednego z ważniejszych przedstawicieli pesymizmu w filozofii, ponieważ moim zdaniem dobrze obrazuje dzisiejszy stosunek ludzi do związków. Nie będę się rozwodził nad aspektem teoretycznym tego co powiedział owy filozof, czy ma rację czy nie. Niech każdy sam o tym zdecyduję, ja natomiast myślę, że coś w tym jest.

Nie sposób nie zauważyć, narastającą modę na bycie "singlem" (Swoją drogą jest to pewien eufemizm. Mało kto powie, że jest samotny, ponieważ źle się to kojarzy), bycie samodzielnym czy wyzwolonym (cokolwiek to znaczy). Jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest potrzeba bycia kochanym i akceptowanym. Natomiast wiele osób przed światem udaję, że jest im tak dobrze, a w domu przeżywa męki samotności.A najczęściej jest tak, że zaprzecza temu przed samym sobą [tj. że jest mu/jej tak dobrze sam ze sobą]

Wiele osób spostrzega związek jako utrata wolności i niezależności. Po części tak jest, bo trzeba się liczyć z drugą osobą, ale wystarczy zaakceptować niezależność naszej połówki, a nie trzymać ją na krótkiej smyczy. Każdy z nas potrzebuję wyjść gdzieś z kumplami/koleżankami czy pobyć sobie samemu przed komputerem. Jednakże wiele osób tego nie rozumie, przez co ci "ograniczani" zniechęcają się i wolą być sami niż użerać się z kimkolwiek. Wcale się nie dziwię. Człowiek nie może być niczyją własnością, a relacja, w szczególności taka, powinna polegać na współpracy i szacunku.

Kluczem do sukcesu jest znaleźć tę właściwą osobę, która to uszanuję. /T

czwartek, 22 maja 2014

Samo się zrobi.


Porządki domowe, koszmar każdego faceta. Któż to widział, by odrywać nas w środku najlepszej zabawy? Ktoś przecież musi leżeć na kanapie. Jednakże, zawsze nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego niektórzy mężczyźni nawet nie potrafią sprzątnąć po sobie talerza? Ano, odpowiedź jest prosta: bo zazwyczaj wszystko robiła za nich mama (Freud by się ucieszył...), tak jakby tworząc ze swoich synów życiowe kaleki. 

Aczkolwiek każdy medal ma dwie strony. Nawet w momencie, kiedy partner przejawia jakąkolwiek chęć pomocy w domu, sama partnerka go do tego zniechęca. Wolą zrobić wszystko same, bo przecież zrobią to lepiej, albo poprawiają bo uważają, że jest źle(nawet nie wiecie jak to potrafi frustrować). Nie dziwota, że później rzucają to w cholerę i wolą nic nie robić. A druga strona później ma pretensje, dlaczego nic nie chce robić? Trochę samokrytyki jeszcze nikomu nie zaszkodziło ;). /T



środa, 21 maja 2014

Faceci lubią blond?


W polskim społeczeństwie jest wiele stereotypów. Na pierwszy ogień zawsze lecieli policjanci, żydzi, Jasie i... BLONDYNKI! Według ogólnego poglądu, blond jest oznaką posiadania dość rażąco niskiego ilorazu IQ, ale czy to prawda? Oczywiście, że bzdura. Kolor włosów wcale nie wiąże się z inteligencją. Ale czy prawdą jest, że faceci wolą blondynki?

Owszem, ale powodem tego jest nasza psychika, a mianowicie atrakcyjnym jest to, co jest mało dostępne, czyli "towary ekskluzywne".W rzeczywistości prawdziwy złoty kolor jest niezwykle rzadki. Może się nim poszczycić zaledwie 9 proc. kobiet. Co ciekawe, będzie ich coraz mniej. Powód? Zbyt mało ludzi ma odpowiednie geny. Aby przetrwały, nosicielami blondu muszą być przodkowie ze strony ojca i matki. Od wieków też kolor ten kojarzył się z niewinnością (należy zwrócić uwagę na malutkie dzieci, praktycznie wszystkie rodzą się "aniołkowatymi" blondynami, a z biegiem lat ciemnieją) i ogromnym pożądaniem. Dr Krystyna Doroszewicz, psycholog społeczny, podkreśla, że wyznacznikami atrakcyjności dla płci przeciwnej są nie tylko wcięcie w talii i duży biust, ale także włosy. Najlepiej długie i błyszczące. Te cechy według doboru seksualnego, są świadectwem że kobieta jest zdrowa, silna i urodzi wiele potomstwa.


Stereotyp "głupiej blondynki" powstał w latach '60 XX wieku, gdy na ekranach kin i czerwonych dywanach królowała Merlin Monroe. Powabne, ale dość naiwne bohaterki które grała, przyczyniły się do stworzenia niepochlebianego obecnie stereotypu. Dlatego też dla zrównoważenia, szybką sławę osiągnęła Audrey Hepburn. Brunetka, która miała przełamać popularność tej słodko-różowej postać Merlinki. Myślę, że też wtedy "nakręciła" się rywalizacja między przedstawicielkami obu odcieni włosów.

Podsumowując: wiadomo, że faceci mają złą opinię o blondynkach, ale i tak się z nimi żenią ;) Więc gdzie logika? Wiem jedno, ja jestem blondynką i koloru nie zmienię!
/A

wtorek, 20 maja 2014

Martwa strefa

Dużo ostatnio było wpisów o relacji w związkach. Dziś może trochę o innej "relacji", a mianowicie Friendzonie. Zjawisko to, jest niczym więcej jak "Bądźmy przyjaciółmi i nic ponad to". W momencie kiedy jedna ze stron czuję coś więcej niż ta druga. Trafienie tam musi być porównywalne do tego czym dla strapionej duszy jest czyściec. Żyję się praktycznie, tylko nadzieją, że ta druga strona kiedyś zauważy nasze uczucia.

Abstrahując już od sytuacji, kiedy ta druga strona nie wie o żywionych do niej uczuciach. Wtedy zdanie jest stosunkowo proste i nie, aż tak skomplikowane jakby się mogło wydawać - Po prostu powiedzieć o tym, no chyba że ktoś lubi masochizm, jak kto woli.  Najgorzej jednak, kiedy ta druga osoba bawi się twoimi uczuciami, zwierza ci się ze wszystkiego, a na umówioną randkę przychodzi z chłopakiem. W takiej sytuacji, trzeba mieć odrobinę szacunku do siebie samego, spalić za sobą most i pójść dalej. Bo inaczej będzie tak bez końca, tym razem jak w piekle. /T

poniedziałek, 19 maja 2014

Czy posłuchasz swego przeczucia?


Ostatni weekend grzecznie spędziłam w domu. Będąc jedynym lokatorem, postanowiłam że skorzystam z okazji, odprężę się i włączę sobie na spokojnie jakiś filmik. Dostałam na dysku wiele ciekawych, kinowych propozycji (które, z braku czasu, rzadko kiedy mam czas "pooglądać). Jak to na kobietę przystało, im większy wybór tym gorzej zdecydować... Jednak, nagle mój wzrok przykuł jeden nagłówek folderu..."Przeczucie". Postanowiłam zaufać swojemu przeczuciu i wybór padł właśnie na tą pozycję. Wyklikałam nazwę na szanującym portalu o tematyce filmowej, ocena ogólna 7,2 (nieźle), 1,5h  (idealnie)! Poza tym bardzo się ucieszyłam, gdyż okazało się, że bohaterką filmu jest jedna z moich ulubionych aktorek, Sandra Bullock. Pierwsze skojarzenie było: O trafiłam na romantyczną komedię, chociaż się pośmieje przed TV. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam...

Zastanawiałam się jak przybliżyć Wam fabułę tego filmu, tak aby zaciekawić, ale nie zdradzić szczegółów. Zdecydowałam, że najlepszy opis znajduje się na (stronka): "Linda dowiaduje się, że jej mąż zginął w wypadku samochodowym. Następnego dnia spotyka go w kuchni.". Scenariusz zaskoczył mnie od samego początku. Moje stereotypowe podejście do filmów które wybiera Bullock, totalnie legło w gruzach. Już od pierwszych chwil, szybko przekonałam się, że to nie będzie słodka historia typu, ona kocha go, on ją ale los im nie sprzyja. Fabuła jest niesamowicie wciągająca i bardzo zaskakująca! Przedstawienie losów Lindy początkowo może wydawać się nielogiczne, ale wraz z upływem czasu, wszystko rozwiązuje. Najbardziej mieszane uczucia, żywi się  do męża, nastawienie do tej postaci skrajnie zmienia się. W pewnym momencie, sami nie wiemy, co tak naprawdę jest najważniejsze, miłość, dzieci, zaufanie?
Film wzbudził we mnie niesamowite uczucia. Miałam wrażenie, że czasoprzestrzeń została załamana i 1,5h minęło niczym jeden odcinek serialu. Gra aktorska na najwyższym poziomie, fabuła zaskakująca... Po obejrzeniu, stwierdziłam, że chyba się starzeję, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu, wzruszyłam się. Rzadko zdarza się aby jakiś film ewidentnie zadziałał na moje emocje. Dlatego tym bardziej zachęcam do obejrzenia go.   

Czy PRZECZUCIE może uratować tego kogo kochasz....?

niedziela, 18 maja 2014

Z Męskiej Perspektywy #5: Postrach szos!

Patrząc na niektóre "Kierowczyni" to muszę się zgodzić z stwierdzeniem, że są istnymi boginiami. Tyle cudów na drodze spowodowane przez nie, to przez całe swoje życie nie widziałem! 3 lata i nawet nie zdarzyło się zarysować auta? No jak się jeździ do sklepu i  z powrotem to jasne jest, że nic się nie dzieje.

Bezpiecznie to i może kobiety jeżdżą, ale czasami, aż do przesady, denerwując przy tym innych uczestników. Dajmy na to, ograniczenie do 70km/h, a ona jedzie 50km/h, toć przecież można momentami oszaleć. Niby "bezpiecznie", ale większość nie zdaje sobie sprawy z tego, że przez taką jazdę, prowokuję innych kierowców do niebezpiecznych zachowań. Takich jak np: wyprzedzanie, co czasami się różnie kończyć. Sam także byłem świadkiem podczas mojego kursu prawa jazdy, jak byłem odwożony przez innego kursanta (a dokładnie kobietę, blondynkę) i wymyśliła sobie, że podczas jazdy musi sobie zmienić ustawienie fotela, bo jednak jest niewygodnie. Nigdy w życiu tyle strachu się nie najadłem i powiedzcie mi, że to nie jest jakaś grupowa zmowa na nasze życia?

Jednakże, to co mnie najbardziej irytuję, wśród osobników mojej płci to przesadna nerwowość. Jeżdżą strasznie agresywnie i bez wyobraźni, że jednak odpowiadają też za czyjeś życie. Auto to dla nas oczko w głowie, dla niektórych to i nawet ważniejsze niż żona, dlatego też nie dziwcie się, że to dla nas takie ważne ;) A parkowanie? To istna plaga i każdy to doskonale zna, więc zbędne są tu moje słowa.

Tak więc, trochę poćwiczycie drogie Panie, a napewno będziecie lepsze niż 70% Polskich kierowców! Szerokiej drogi. /T


sobota, 17 maja 2014

Z damskiej perspektywy #5 "Kobieta za kierownicą to bogini...

...pasażerowie się modlą, piesi żegnają" 



 Stwierdziłam, że przytoczę ten ciekawy cytat na początku tego postu, gdyż uważam go za dość śmiały w poglądach. Dlaczego my kobiety jesteśmy uznane za gorszych kierowców? Przecież świetnie sobie radzimy za kierownicą! Sama mam prawko od 3 lat i nie miałam ani jednej kolizji. Ten pogląd to nic innego jak zwykły stereotyp....

Samochody od zawsze były i są ulubionymi „zabawkami” mężczyzn, co było konsekwencją na przykład ich większej aktywności zawodowej. Jednak wraz ze zmianami cywilizacyjnymi zmienił się i ten aspekt: motoryzacja przestała być już tylko domeną mężczyzn. Patrząc na to przez pryzmat równouprawnienia - motoryzacja świeci przykładem. Kobiety nie tylko prowadzą samochody, ale maja również własne szkoły jazdy, są motorniczymi czy ścigają się w rajdach. Więc jak można zarzucić, że MY się nie odnajdujemy za kierownicą? Poza tym według badań Instytutu Transportu Ruchowego, płeć piękna wykazuje poczucie większej odpowiedzialności. Według badań 78% kobiet jeździ z zapiętymi pasami i ze zredukowaną prędkością, co wykazuje na większą ostrożność i bezpieczeństwo.


Jednak muszę przyznać, że kobiety mają znacznie większy problem z parkowaniem, niż mężczyźni. Ale jest to nasza genetyczna  predyspozycja, bowiem mamy mniejsze zdolności do widzenia przestrzennego. Dlatego nie należy winić nas w takim wypadku za brak umiejętności.  No cóż, przyrody nie da się oszukać i nie można z nią walczyć, trzeba się jej poddać.

Podsumowują: Drogie Panie, nie ma się czym przejmować i szerokiej drogi! :)
/A

piątek, 16 maja 2014

Mówią, że niczego się nie boją...

Związek trwa już dłuższy czas i nagle w głowie kobiety rodzi się taka myśl, że jednak chciałaby coś zmienić. To co ma teraz jej nie wystarcza, a pragnie wreszcie czegoś stałego, poważnego z perspektywą "do końca życia". Ale staje przed najgorszym wyzwaniem, czyli jak przekazać mężczyźnie, że najwyższy czas na pierścionek i kolejny, poważny krok. Dlaczego mężczyźni unikają tego tematu jak ognia? Jest to wyraz niedojrzałości, a może strachu przed zmianami? Bo przecież skoro do tej pory było dobrze, to po co coś zmieniać?

Co tak naprawdę siedzi w tych męskich główkach? Przecież to nic wielkiego, przyjść poprosić o rękę. Schody zaczynają się później i myślę, że tu tkwi cały problem. Mężczyźni, jak wiadomo, nie są urodzonymi organizatorami, nie lubią szumu i hałasu, a już na pewno wydawania pieniędzy. Ale czy tylko to stoi parom na drodze ku szczęściu? W wielu przypadkach jest to obawa przed ogromną odpowiedzialnością. Nagle z dnia na dzień to oni staną się głową rodziny i będą musieli zadbać o swoją małżonkę, a później pierworodne dziecko. To dla młodego mężczyzny może być zbyt duży ciężar i zakończyć się nawet, w drastycznych przypadkach, szybkim rozstaniem. Innym aspektem może być obawa przed popełnianiem błędów swoich rodziców. Dotyka to mężczyzn z rozbitych rodzin, lub gdzie relacje między rodzicami odbiegały stanowczo od normy Spotkałam się również z opinią, że strach wiąże się z całą ceremonią. Panowie przerażeni są wizją publicznych wystąpień i możliwych "wpadek", typu pomyłka w przysiędze, lub jakaś stresująca sytuacja na samej zabawie weselnej. Też strach przed przebiegiem imprezy, czyli atmosfera (odczucia gości), czy obawa przed błędami w organizacji. Niekorzystnym aspektem może być też negatywna relacja przyszłego Pana Młodego z rodziną małżonki. Upierdliwa teściowa, albo marudny teść, może zniechęcić nawet największego twardziela. Chociaż moim zdaniem najistotniejszą rzeczą są KOSZTA! Perspektywa wydania tak dużej sumy, na zabawę ciotki Zdzichy i wujka Ferdka jest w myśl panów, nielogiczna. Przeciętny mężczyzna powie, że można zaprosić najbliższą rodzinę na kawkę do domu, a to wychodzi dużo taniej bez niepotrzebnego szumu wokół tego.

Reasumując, nie wiem dlaczego mężczyźni boją się ślubu. Może najlepiej odda to poniższy obrazek. Ale czy wtedy łatwiej kobietom będzie zrozumieć mężczyzn? Wątpię....
/A

czwartek, 15 maja 2014

Obywatele i Obywatelki...


Wielkimi krokami zbliża się czas żniw, potocznie nazywany sesją (System eliminacji studentów już aktywny). Na naszej uczelni ten okrutny okres się zaczął, gdyż pierwsze typowe objawy już się pojawiły. Sufity, ściany, sprzątanie oraz ładne kotki w internecie, stają się o wiele ciekawsze niż uczenie się. Faktem także jest, że dla dużej części studentów, jest to jedyny moment na poznanie wykładowców, a nawet uczelni. 
Zawsze zaczyna się ambitnie. 2-3 dni przed egzaminem, zacznę się uczyć, a jak zwykle kończy się na tym, że za naukę bierze się noc przed. Ponieważ wszystko inne było ciekawsze (w szczególności Facebook). Jednakże, zawsze rozbraja mnie, robienie z sesji nie wiadomo jak trudnego i epickiego egzaminu. Dzięki któremu, większość jest zmuszona do rezygnacji z tego szlacheckiego statusu społecznego jakim jest bycie studentem.

No cóż, czas się zabrać do nauki, ale zanim do tego dojdzie trzeba pooglądać kotki. /T

wtorek, 13 maja 2014

Nie głoduj

Ostatnia informacja o wprowadzeniu trybu multiplayer do Don't Starve, rozeszła się dość głośnym echem w Internecie. Zdecydowałem się zakupić owy tytuł (który akurat znajdował się w promocji) oraz sprawdzić, o co tak właściwie tyle szumu. Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczony świetnym wykonaniem, ale i tym jak właśnie wiele traci nie posiadając trybu kooperacji, gdyż gra w pojedynkę bardzo szybko się nudzi.
Don't Starve, jest grą survivalową z komediowym zacięciem i wiktoriańskim akcentem, gdzie naszym głównym zadaniem jest przetrwanie w niebezpiecznej krainie i  pomoc w znalezieniu sposobu na powrót do domu. Od samego początku, czeka na nas wiele niebezpieczeństw i wyzwań. Począwszy od zapewnienia sobie żywności, a kończąc na obronie przed niebezpiecznymi stworzeniami. Na samym starcie nie jest to proste zadanie, ale praktyka czynie mistrza, prawda? Jestem ciekaw, co z tego wyjdzie i nie pozostało chyba nic innego, jak oczekiwanie na bardzo oczekiwaną możliwość rozgrywki ze znajomymi. /T

poniedziałek, 12 maja 2014

Czy odważysz się wejść do Laboratorium by poznać jego tajmnicę...?


Mount Dragon, tajny kompleks badawczy ukryty w pustynnej, odludnej części stanu Nowy Meksyk. To tutaj trafiają najzdolniejsi naukowcy z całego świata, a ich praca owiana jest tajemnicą. W te przedziwne miejsce trafia Guy Carson, młody i ambitny naukowiec, który zostaje wciągnięty w ten niezwykły projekt nie znając prawdy o tym co przytrafiło się jego poprzednikowi (w stanie ciężkim przebywa w  szpitalu). Jednak okazuje się na miejscu, że nie zawsze wszystko toczy się według planu, a konsekwencje mogą być katastrofalne...

"Laboratorium", to książka którą miałam ogromną przyjemność przeczytać. Jestem zwolenniczką książek przygodowych, zawierających elementy dreszczyku i nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Pozycja którą Wam dzisiaj przedstawiam, z pewnością do nich należy. Tych których zainteresował serial Helix (przedstawiałam go w jednym z pierwszych postów), książka zachwyci równie mocno. Ciekawa fabuła, wyraziści głowni bohaterowie, to tylko niektóre z wielu plusów. Najbardziej cieszy mnie osobowość damskiej przedstawicieli Susany. Uwielbiam twarde i pewne siebie kobiety. Wiedzą co chcą osiągnąć i jak do tego dążyć. Powoduje to, że książka nie zamienia się w ckliwą historię o przetrwaniu.

Pisarski duet został bardzo dobrze przyjęty przez grono czytelników na całym świecie. Skomplikowana intryga z drugim dnem pozwala czytającemu na tworzenie miliona własnych rozwiązań, z których żadne nie będzie właściwe. Spora dawka informacji o genetyce, umiejętnie wpleciona w treść książki, pobudza do zainteresowania się tym tematem. A co najważniejsze, autorzy powstrzymują się od moralizowania, więc samemu można stworzyć wnioski płynące z lektury. Gorąco polecam!

Wkrótce powrócę do tych autorów i zaproponuję inną pozycję, ale jak na razie, rozkoszujcie się pustynnym klimatem.



niedziela, 11 maja 2014

Z Męskiej Perspektywy #4 Ach te kłótnie.

Kłótnie. A kto by miał na nie siły? Zwłaszcza, że ich powody są tak samo absurdalne, jak obrazek wyżej. Dodatkowo, kiedy my staramy się używać twardych logicznych argumentów, wy drogie Panie używacie takich argumentów, które nie mają nic wspólnego z logiką. Częstokroć opierające się tylko na szantażu emocjonalnym. Nic więc dziwnego, że większość z nas woli to olać i pójść robić coś innego, albo do kogoś kto nie wymaga, samochodu.

No i właśnie w tym problem, że wylewacie swoje żale(emocje), zamiast po prostu wspólnie rozwiązać problem, przerzucacie jego rozwiązanie na naszą stronę w postaci przyjęcia waszych argumentów bezwarunkowo. Niestety, ale chyba to nas najbardziej przyprawia o zawał. No cóż, ale najczęściej jest chyba tak, jak w tym kawale. Dlaczego kobiety żyją dłużej? Bo nie mają żon. Smutna rzeczywistość dla większość z nas.

No, ale od czego są puby i kumple. Bez nich dawno byśmy strzelili sobie w łeb ;) /T

sobota, 10 maja 2014

Z Damskiej perspektywy #4 Bo do kłótni trzeba dwojga


Często zastanawiałam się nad przebiegiem kłótni w związkach. Najczęstszy schemat jaki spotkałam: kobieta krzyczy, facet siedzi, milczy, albo wychodzi i z konsternacją trzaskając drzwiami (ewentualnie włącza tv i ogląda meczyk). Jak to jest? Przecież to coś niesamowitego ze strony panów! Jak można zachować spokój w tak emocjonującej rozgrywce, jak walka o rację zdania!  Z drugiej strony, przytoczmy sytuację... Wieczór, zimne piwko, telewizorek i ten wyczekiwany mecz... TAK!, stają się kibicami i nagle, tak po prostu, w niesamowicie łatwy sposób wyrażają emocje. W tym przypadku ogromną ekscytację z boiskowych zdarzeń... Co więc powoduje, że w momencie konfrontacji z własną kobietą, zachowują kamienną twarz, ewentualnie "rozdziabią" usta ze zdziwienia z aktualnej sytuacji...

Natomiast my kobiety, jak lwice, staramy się przechylić szalę na swoją stronę i wtedy, jak nigdy, jesteśmy chętne do dyskusji. Bardzo łatwo wyrażamy swoją opinię, w końcu od czego Bozia dała język? Lepiej wszystko w prost powiedzieć, wytłumaczyć, "wyrzucić" z siebie wszystkie złości. Ten zabieg powoduje, ze znacznie lżej nam jest na duszy. A co natomiast robią mężczyźni? Oni kumulują wszystko w sobie, co powoduje, że są jak chodząca bomba zegarowa, która może wybuchnąć w każdej chwili i zmieść wszystko z powierzchni ziemi (w psychologii, takie zachowanie nazywane jest efektem hydraulicznym) Ale jest to zagrożenie dla zdrowia! Dlatego mężczyźni znacznie częściej padają ofiarą zawałów.

Więc kto nam teraz zarzuci, że gadanie szkodzi? Ale cóż możemy poradzić? Mężczyzn trudno zmienić, nic nie uda się osiągnąć w parę dni. Na to potrzebne są lata i wielka wytrwałość. Ale za to efekty będą doskonałe. Pytanie tylko, jaką rolę będą spełniać nasze przyjaciółki gdy wszystko obgadamy z naszymi partnerami? :P
/A

czwartek, 8 maja 2014

Wiosenne porządki na telefonie


Wiosna  już u nas gości właściwie od jakiś 2 miesięcy, ale na porządki nigdy za późno, w szczególności na te w naszych telefonach. Stosunkowo niedawno udało mi się odkryć, dzięki mojemu kumplowi, dobrą aplikację do czyszczenia zalegających śmieci w telefonie z systemem android. Aplikacja, pozwala nam na usunięcie zalegających plików śmieci, które m.in. zjadają ram, zwiększając przy tym prędkość naszego urządzenia. Oprócz standardowego usuwania śmieci, i zwiększania wolnej przestrzeni pamięci ram, program zawiera dodatkowo menadżer aplikacji, który pozwala na usuwanie dawno nie używanych gier czy programów, zwiększając miejsce na karcie.

Osobiście jestem bardzo zadowolony z jego użytkowania. Jest Prosty, przejrzysty oraz pozwala na bieżąco kontrolować wydajność mojego telefonu. W szczególności, że utrzymywanie porządku w smartphonie pozwala wydłużyć jego żywotność, zmniejszając ryzyko jego uszkodzenia. /T

środa, 7 maja 2014

Galimatias- Czyli mężczyzna w kuchni!





Uczelnia potrafi wykończyć... Wraca się wtedy do domu i jedynym pragnieniem jest kąpiel z bąbelkami i towarzyszący jej kieliszek szampana. Ale w pewnym momencie, piękna wizja pęka jak bańka mydlana, a jej miejsce w głowie zajmuje pytanie "Boże... jeszcze trzeba obiad ugotować, ale co?" Nie jedna z nas musi zmierzyć się z takim problemem zupełnie sama.

Ryż z warzywami!- był w poniedziałek, kopytka!- ale trzeba obierać ziemniaki (czego nie znoszę, dlatego nie mogę się doczekać młodych ziemniaczków. Umyje się dokładnie i wmawia partnerowi, że dzisiaj w mundurkach, bo zdrowo) Czasu na wykwintne danie brak, a jeszcze mniej jest sił... Trudno! Zobaczy się co jest w lodówce, zrobi coś ze wszystkich produktów i jak nie wyjdzie, to powiem że taki był przepis na stronie kulinarnej ;)

Otwieram drzwi mieszkania, a tu jakieś zapachy, to biegiem do kuchni obczaić sytuacje.A tu...
Deska czerwona, nóż również! Scena istnie z horroru pt "Piekielna kuchnia Hannibala Lectera", ale ofiary i zwłok nie widać, palców uciętych też brak. Zaglądam do garnka, a tu niespodzianka. Krem pomidorowy! Mój mężczyzna pomyślał o obiadku! A jak mężczyzna gotuje, to musi być pysznie! Dla tych co pozazdrościli przesyłam przepis, tylko potrzebny własny mężczyzna, bo swojego nie udostępniam ;)

Krem pomidorowy:

  • 20 świeżych pomidorów albo 3 puszki pomidorów w sosie własnym
  • pół dużej cebuli, 3 ząbki czosnku
  • 1 kostka rosołowa i 200 ml wrzątku albo 200 ml rosołu
  • 2 łyżki śmietany
  • sól, pieprz, pieprz cayenne, łyżeczka cukru
  • łyżka oliwy z oliwek
  • Wlać wodę do garnka i zagotować. We wrzątku rozpuścić kostkę rosołową i odstawić garnek z ognia.
  • Cebulę obrać, pokroić na drobno i zeszklić na patelni (uważać, żeby się nie przypaliła!). Na tej samej oliwie zeszklić obrany i przeciśnięty przez praskę czosnek. Wszystko wrzucić do garnka z rosołem.
  • Świeże pomidory sparzyć, obrać ze skórki, pokroić na drobno i wrzucić na patelnię. Te z puszki tylko pokroić i razem z sosem wlać na patelnię. Smażyć od czasu do czasu mieszając przez ok. 10 minut.
  • Wrzucić przesmażone pomidory do rosołu. Całość zagotować, dodać sól, pieprz i pieprz cayenne, po czym zdjąć z ognia i dokładnie zmiksować. Dodać cukier i śmietanę i wymieszać.
  • Podawać gorące z tartym serem (np. parmezanem). Smacznego!

    Co tam wanna z pianą, lepszy jest obiadek od serca! Udanego gotowania!
    /A


wtorek, 6 maja 2014

Matura?



Dziś drugi dzień egzaminów maturalnych, największy koszmar pewnie większości tych którzy dają w tym roku, ale nie jest, aż tak straszna jak ją malują. Swoją zdałem stosunkowo niedawno, jakieś 3 lata temu i było to bardzo stresujące dla mnie przeżycie, a najbardziej to chyba sam okres oczekiwania na wyniki, ale teraz się z tego śmieje. Zapewne dlatego, że zdążyłem już zasmakować czym jest sesja, ale daruję sobie gadki o tym. Osobiście strasznie, ale to strasznie, irytuję mnie jedna szczególna rzecz w maturze z języka polskiego, a mianowicie klucz odpowiedzi i tym chciałbym się podzielić.



Cała moja nauka w systemie oświaty opierała się na ciągłej sprzeczności i mętliku w głowie. Z jednej strony każą nam samodzielne myśleć i czytać ze zrozumieniem, a z drugiej strony twoje myślenie ma być "zgodne" z ustalonym przez kogoś z góry. Już nie wnikam w jakim celu został stworzony taki system, ale zauważcie jaką rodzi to patologię. Wbrew pozorom, interpretacja zgodnie z kluczem jest strasznie wygodnicka i utrwala schemat myślenia, że nie warto się przy niczym wysilać by osiągnąć to czego chcę, jednym słowem, przyzwyczaja nas do braku mózgu. Warto wyjść po za schemat, bo pozostając w nim nigdy się nie zajdzie daleko. Dobra ponarzekałem sobie, a teraz trzeba przygotować się do testu z angielskiego, good luck! i pamiętajcie, że są gorsze rzeczy, a za kilka lat, będziecie się z tego śmiali :) /T

poniedziałek, 5 maja 2014

"O dziwo, czas, który leczy rany, pokazał,... (1)

że w życiu można kochać więcej niż jeden raz" (Coelho) 

 Po raz drugi poruszam motyw czasu w moim wpisie, ale uznałam, że warto spojrzeć z innej perspektywy na ten temat. Na początku użyłam cytatu, który dla mnie jest bardzo ważny i często do niego wracam, bowiem przekazuje zupełnie inny pogląd niż jest w społeczeństwie głoszony. Zastanówcie się sami, otaczają nas przekonania, że w życiu jest tylko jedna prawdziwa miłość, kocha się tylko raz itd. Ale czy to prawda?

Był taki etap w moi życiu, że szukałam wszelkich informacji na temat uczuć, miłości. Starałam się poznać to zagadnienie w każdy możliwy sposób, sięgałam głównie do literatury psychologicznej, jednak nigdzie nie znalazłam konkretnej odpowiedzi na pytanie... Czy w życiu kocha się tylko raz? Myślę, że takie stwierdzenie jest błędne. Wielu z nas było kilka razy w związkach, bardziej lub mniej szczęśliwych, ale przecież coś nas z tą osobą łączyło. W wielu przypadkach na pewno była to miłość, ale niestety zbyt mała, by przetrwać.

Brałam udział ostatnio w warsztatach poświęconych związkom. Bardzo ciekawym momentem wykładu było zadawanie pytań sobie samemu i propozycja by zadać je partnerowi, ja wybrałam jedno, "dlaczego dla Ciebie, ten związek jest ważny?". Oczywiście nie mogłam zignorować tego poważnego zadania jakie nam postawiono, dlatego zadałam go mojemu mężczyźnie :) Po tym bardzo głęboko się zastanowiłam i doszłam do wniosku, że teraz jestem w stanie zupełnie inaczej odpowiedzieć niż będąc w poprzednich związkach.



Aby związek był udany trzeba bardzo dużo pracy mu poświęcić, a dokładniej partnerowi. Trzeba bardzo dużo rozmawiać!!! Ten prosty zabieg może pomóc w uniknięciu wielu nieporozumień. Poza tym nie zapominajmy, że druga strona nie ma umiejętności czytania myśli. Nie można powiedzieć "Jeżeli kocha to się domyśli", to bzdurka. Lepiej wprost powiedzieć co się pragnie, co się oczekuje. Przynajmniej my się nie denerwujemy, że nie dostajemy tego co jest dla nas niezbędne do poczucia bezpieczeństwa i zaangażowania.


To co teraz jest dla mnie najważniejsze to nie zastanawianie się czy łączy mnie z ukochanym ta jedna i prawdziwa miłość, ale zrobić wszystko by była dla niego ostatnią i najważniejszą. Dlatego zastanówcie się, co macie, co chcecie mieć, a później w jaki sposób można to zmienić. Poza tym, nikt nie zna partnera lepiej od nas, więc warto we dwójkę wszystkie problemy rozwiązać.
/A

niedziela, 4 maja 2014

Z Męskiej Perspektywy #3 Seriale? a komu to potrzebne?

Czepiacie się tej biednej piłki, elegancko chłopaki sobie pobiegają przez 90 minut i jeszcze dają dużo frajdy kibicom. Generalnie lepsze to niż te różne telenowele lub seriale, w których nie wiadomo o co tak właściwie chodzi. Zawsze próbowałem rozkminić, gdzie jest sens i zazwyczaj tematem przewodnim jest, jak to główny bohater podkochuję się w przyjaciółce szwagra ze strony swojej żony, która jest spokrewniona z jego ciotecznym kuzynem ze strony ojca i jeszcze mówicie, że to jest poważne, no prośba. Dodatkowo meczyk poleci sobie raz na tydzień (w przypadku Ligi mistrzów może trochę rzadziej) i jeszcze narzekają, a przeróżne seriale (nie wspominając już o "na indywidualnej) lecą praktycznie codziennie i zatruwają nasze życia swoimi absurdalnymi problemami. No i jeszcze te nazwy: "Sidła namiętności", "Triumf Miłości", "Nie igraj z Aniołem", toć przecież filmy pornograficzne mają lepsze nazwy.
Taka już nasza narodowa cecha, że znamy się na wszystkim. Tylko nie zapominajmy, że tak jak my jesteśmy ekspertami podczas meczów, to wy zdajecie się być ekspertami każdego związku i zawsze znajdziecie doskonałe miłosne rozwiązanie dla ukochanej telewizyjnej pary.

Widać że istotą rzeczy jest to, że różnimy się od siebie oraz to, że musimy znaleźć dla siebie optymalne rozwiązanie problemu oraz.... dużo cierpliwości ;) /T

sobota, 3 maja 2014

Z damskiej perspektywy #3 Czyli: Dzisiaj jest mecz!


Każda z nas to przechodzi, mężczyzna obecny tylko ciałem, bo duchem siedzi na trybunach i kibicuje ukochanej drużynie. Nie rozumiem, jak można aż tak zaangażować się rozgrywki piłkarskie? Siądzie taki ukochany, przed telewizorkiem i mamy go z głowy przez następne 90 min plus 15 min przerwy :P Ale to jeszcze nic, większe atrakcje są gdy "męskie stadko" się zbierze i wspólnymi siłami stara się zmienić wynik meczu. Te emocje, komentowanie, to niesamowite zjawisko. Nagle dowiadujemy się, że mamy w domu urodzonego stratega i że nie jeden z nich, lepiej poradziłby sobie z poprowadzeniem drużyny na szczyt.



Z jednej strony, osobiście nie mam aż takiej dużej niechęci do oglądania meczy, bardzo lubię podziwiać Lewandowskiego na boisku, czy innych przystojniaków. Przyzwyczajam się już nawet, że we wtorki i środy siadam z ukochanym sącząc piwko z kufla (promocja Heinekena wspiera profilaktykę czyszczenia nerek, a przy okazji pozwala na oglądanie meczu za cenę piwka) i powoli zaczynam poznawać świat footballu. Jestem z siebie dumna, bo zdołałam zrozumieć pojęcie "spalonego", oraz wymienić po kilku zawodników czołowych drużyn. Co, jak na kobietę, wydaje mi się przejawem dużego zaangażowania. Ale uśmiech na twarzy swojego mężczyzny, gdy mogę się pochwalić taką wiedzą, jest niesamowity i przepełniony pewnego rodzaju dumą.

Z drugiej strony nie uniknę tego, bo mój ukochany jest fanatykiem i aktywnym graczem, więc dla wspólnego dobra, zdecydowałam się to polubić ;)
W głębi serca wierzę, że doceni moje "poświęcenie" i mniej będzie narzekał podczas letnich wyprzedaży w Galerii Katowickiej i długich godzin spędzonych na poszukiwaniu nowych części garderoby.
/A


piątek, 2 maja 2014

Ci którzy już nie wrócą...




Uczucie straty po osobie która coś dla nas znaczyła, w większości przypadków wygląda podobnie. Myślimy o tym czego nie zrobiliśmy dla tej osoby, o czym zapomnieliśmy lub o przykrościach jakie wyrządziliśmy. Tylko pytanie brzmi, dlaczego myślimy o tym zazwyczaj w takich momentach, kiedy jest już za późno by cokolwiek zmienić? Nie wiem, być może jest to pewna forma kary na samych sobie? Nasze życie jest kruche, widać to na każdym kroku i w każdej rzeczy od jakiej zależy nasze istnienie. Strata zawsze jest trudna, ale można uczynić ją łatwiejszą do zniesienia, bo żyć dalej trzeba.

Na co dzień jednak nie myślimy o tym, żyjemy z dnia na dzień jakbyśmy mieli żyć wiecznie. Jednakże prawda jest bardziej okrutna, gdyż w każdej chwili możemy umrzeć. Nie chodzi teraz o to by popadać w smutek z tego powodu, tylko by docenić tych których kochamy i są jeszcze przy nasz, aby w momencie ich odejścia, mieć pełne poczucie, że to nie były zmarnowane chwile dla nich i dla nas. Ludzi których już nie ma warto jest mieć w sercu i tak być powinno, lecz zamartwianiem się nad ich losem już im nie pomożemy, możemy za to pomóc tym którzy są jeszcze z nami.

Temat śmierci nigdy nie był i nie będzie łatwy, zwłaszcza, ze towarzyszy człowiekowi od jego początków, a prawdopodobnie pierwszym pytaniem jaki sobie zdał było właśnie: Dlaczego umieram? /T

czwartek, 1 maja 2014

Ja Inkwizytor




Maj już za pasem, dużo czasu się zrobiło, więc postanowiłem sięgnąć po książkę na którą zostałem podstępem skuszony przez swoją koleżankę (Diaaablee), obietnicami o krwi, laserach oraz burdelach i szczerze nie żałuję. Cóż powiedzieć, po przeczytaniu kilku pierwszych stron, ujęła mnie swoją oryginalnością i ciekawym klimatem troszkę podobnym do tego z wiedźmina. Tomów jest około dziesięć, ja zacząłem od "Ja Inkwizytor, wieże do nieba" utrzymany w konwencji detektywistycznej(Przypuszczam, że reszta, też taka jest), która zawiera w sobie dwa opowiadania.
Historia opowiadana jest z punktu widzenia Mordimera Madderdina, który jest świeżo promowanym absolwentem Akademii Inkwizytorium, który zmaga się z różnymi "sprawami", jakie musi rozwikłać. Autor pozytywnie mnie zaskoczył nieoczekiwanym zwrotem akcji pod koniec pierwszego opowiadania, fajnym poczuciem humoru głównego bohatera oraz ciekawą historią. Jedyne co mnie osobiście wkurzało to wolno rozkręcający się bieg wydarzeń, który może nużyć. W mojej opinii książka warta jest uwagi, w szczególności dla osób gustujących w fantasy.

Chciałbym wam życzyć udanej majówki, a maturzystom siły do nauki no i oczywiście zdania. Wierzcie lub nie, ale matura nie jest aż tak straszna :) /T