Świat kobiet i mężczyzn

środa, 28 maja 2014

Kosmiczny ponton

Jako, że jestem wielkim fanem uniwersum Warhammera, a wszystko co jest z nim związane nie może zostać nie zauważone, zakupiłem najnowszego Space Hulka, która jest turową grą strategiczną. Jest to produkcja świetna sama w sobie bo oparta na rzeczywistej grze planszowej (powiedzmy, że jest to jej wirtualna wersja). Jednakże pomijając kwestie klimatu, grafiki i muzyki, które zostały dobrze odwzorowane (jaram się) co sprawia, że niemiłosiernie wciąga w swoją rozgrywkę. Jednak pozycja ta nie ustrzegła się kilku irytujących błędów.
Brak widocznej minimapy, jest jednak mapa strategiczna która wyświetla się na cały ekran, jednak wolałbym mieć jej mniejszą wersją przy hudzie. Drugą rzeczą jest brak opcji wczytywania, kiedy jesteśmy podczas rozgrywki, aby móc wczytać zapisaną rozgrywkę, trzeba wyjść do menu głównego i tam wczytać (nie jest to długi proces, ale wkurzający). Gram na normalnym poziomie trudności i muszę przyznać, że AI jest stosunkowo na niskim poziome, które opiera się na atakowaniu najbliższego marines. Reasumując, tak jak powiedziałem wcześniej. Space Hulk jest sam w sobie dobrym tytułem, który na pewno spodoba się fanom tego uniwersum tak jak i miłośnikom gier turowych szukających pozycji w kosmicznych klimatach i dużą ilością krwi. /T

poniedziałek, 26 maja 2014

Zróbmy sobie focie


Czy kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego ludzie tak chętnie wrzucają swoje zdjęcia na FB, Instagrama, albo inne tego rodzaju stronki? Czym spowodowane jest, że można znaleźć wśród znajomych znaleźć fanów dziubków, rybich ust itp. Co kieruje tymi ludźmi? Co tak naprawdę oczekują?

Myślę, że na to pytanie można znaleźć odpowiedź w książce D. Wiszniewskiego "Budując społeczności internetowe". Autor uważa, że w momencie rozpoczęcia życia w środowisku sieciowym, człowiek postanawia przybrać odpowiednią "maskę". Podaje dane które umożliwią szybkie znalezienie znajomości i stara się w jak najkorzystniejszym świetle przedstawić swoją osobowość, szczególnie zewnętrzny aspekt. Mamy świadomość, że zdjęcie  które wybraliśmy na nasz profil, jest wybrane przez nas i ukazuje tylko i wyłącznie nasze walory. O tyle jesteśmy na wygranej pozycji, że naszą "focie" można odpowiednio "upiększyć" (jeżeli nie posiada się podstawowej wiedzy w obsłudze programów graficznych, to czasami efekty końcowe dają jeszcze gorsze rezultaty) W tym momencie tworzymy i pokazujemy idealny i wymarzony obraz samego siebie.

"Skoro wszyscy to robią, to dlaczego ja nie?"- to myślenie mogło dać początek fali która zatopiła internet, a po pewnym czasie, stało się to po prostu trendy. Możemy już podziwiać nie tylko młode nastolatki, ale polityków, czy ujęcia ze światowych imprezach tj rozdanie Oskarów (zdjęcie poniżej).


Pytanie tylko, do czego to doprowadzi? Czy nie czeka nas utrata własnej, prawdziwej tożsamości? Czy nie grozi nam przyszłość jak w filmie "Surogaci" z Brucem Willisem? Nasza pogoń za doskonałością zaczyna przerażać, a lepiej wyjść z domu i po prostu żyć, cieszyć się tym co mamy, bo inaczej będziemy istnieć tylko w internecie.
/A

piątek, 23 maja 2014

Wol­nym bo­wiem jest człowiek...



...tyl­ko wte­dy, gdy jest samotny" 
Posłużyłem się cytatem Arthura Schopenhauera, jednego z ważniejszych przedstawicieli pesymizmu w filozofii, ponieważ moim zdaniem dobrze obrazuje dzisiejszy stosunek ludzi do związków. Nie będę się rozwodził nad aspektem teoretycznym tego co powiedział owy filozof, czy ma rację czy nie. Niech każdy sam o tym zdecyduję, ja natomiast myślę, że coś w tym jest.

Nie sposób nie zauważyć, narastającą modę na bycie "singlem" (Swoją drogą jest to pewien eufemizm. Mało kto powie, że jest samotny, ponieważ źle się to kojarzy), bycie samodzielnym czy wyzwolonym (cokolwiek to znaczy). Jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest potrzeba bycia kochanym i akceptowanym. Natomiast wiele osób przed światem udaję, że jest im tak dobrze, a w domu przeżywa męki samotności.A najczęściej jest tak, że zaprzecza temu przed samym sobą [tj. że jest mu/jej tak dobrze sam ze sobą]

Wiele osób spostrzega związek jako utrata wolności i niezależności. Po części tak jest, bo trzeba się liczyć z drugą osobą, ale wystarczy zaakceptować niezależność naszej połówki, a nie trzymać ją na krótkiej smyczy. Każdy z nas potrzebuję wyjść gdzieś z kumplami/koleżankami czy pobyć sobie samemu przed komputerem. Jednakże wiele osób tego nie rozumie, przez co ci "ograniczani" zniechęcają się i wolą być sami niż użerać się z kimkolwiek. Wcale się nie dziwię. Człowiek nie może być niczyją własnością, a relacja, w szczególności taka, powinna polegać na współpracy i szacunku.

Kluczem do sukcesu jest znaleźć tę właściwą osobę, która to uszanuję. /T

czwartek, 22 maja 2014

Samo się zrobi.


Porządki domowe, koszmar każdego faceta. Któż to widział, by odrywać nas w środku najlepszej zabawy? Ktoś przecież musi leżeć na kanapie. Jednakże, zawsze nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego niektórzy mężczyźni nawet nie potrafią sprzątnąć po sobie talerza? Ano, odpowiedź jest prosta: bo zazwyczaj wszystko robiła za nich mama (Freud by się ucieszył...), tak jakby tworząc ze swoich synów życiowe kaleki. 

Aczkolwiek każdy medal ma dwie strony. Nawet w momencie, kiedy partner przejawia jakąkolwiek chęć pomocy w domu, sama partnerka go do tego zniechęca. Wolą zrobić wszystko same, bo przecież zrobią to lepiej, albo poprawiają bo uważają, że jest źle(nawet nie wiecie jak to potrafi frustrować). Nie dziwota, że później rzucają to w cholerę i wolą nic nie robić. A druga strona później ma pretensje, dlaczego nic nie chce robić? Trochę samokrytyki jeszcze nikomu nie zaszkodziło ;). /T



środa, 21 maja 2014

Faceci lubią blond?


W polskim społeczeństwie jest wiele stereotypów. Na pierwszy ogień zawsze lecieli policjanci, żydzi, Jasie i... BLONDYNKI! Według ogólnego poglądu, blond jest oznaką posiadania dość rażąco niskiego ilorazu IQ, ale czy to prawda? Oczywiście, że bzdura. Kolor włosów wcale nie wiąże się z inteligencją. Ale czy prawdą jest, że faceci wolą blondynki?

Owszem, ale powodem tego jest nasza psychika, a mianowicie atrakcyjnym jest to, co jest mało dostępne, czyli "towary ekskluzywne".W rzeczywistości prawdziwy złoty kolor jest niezwykle rzadki. Może się nim poszczycić zaledwie 9 proc. kobiet. Co ciekawe, będzie ich coraz mniej. Powód? Zbyt mało ludzi ma odpowiednie geny. Aby przetrwały, nosicielami blondu muszą być przodkowie ze strony ojca i matki. Od wieków też kolor ten kojarzył się z niewinnością (należy zwrócić uwagę na malutkie dzieci, praktycznie wszystkie rodzą się "aniołkowatymi" blondynami, a z biegiem lat ciemnieją) i ogromnym pożądaniem. Dr Krystyna Doroszewicz, psycholog społeczny, podkreśla, że wyznacznikami atrakcyjności dla płci przeciwnej są nie tylko wcięcie w talii i duży biust, ale także włosy. Najlepiej długie i błyszczące. Te cechy według doboru seksualnego, są świadectwem że kobieta jest zdrowa, silna i urodzi wiele potomstwa.


Stereotyp "głupiej blondynki" powstał w latach '60 XX wieku, gdy na ekranach kin i czerwonych dywanach królowała Merlin Monroe. Powabne, ale dość naiwne bohaterki które grała, przyczyniły się do stworzenia niepochlebianego obecnie stereotypu. Dlatego też dla zrównoważenia, szybką sławę osiągnęła Audrey Hepburn. Brunetka, która miała przełamać popularność tej słodko-różowej postać Merlinki. Myślę, że też wtedy "nakręciła" się rywalizacja między przedstawicielkami obu odcieni włosów.

Podsumowując: wiadomo, że faceci mają złą opinię o blondynkach, ale i tak się z nimi żenią ;) Więc gdzie logika? Wiem jedno, ja jestem blondynką i koloru nie zmienię!
/A

wtorek, 20 maja 2014

Martwa strefa

Dużo ostatnio było wpisów o relacji w związkach. Dziś może trochę o innej "relacji", a mianowicie Friendzonie. Zjawisko to, jest niczym więcej jak "Bądźmy przyjaciółmi i nic ponad to". W momencie kiedy jedna ze stron czuję coś więcej niż ta druga. Trafienie tam musi być porównywalne do tego czym dla strapionej duszy jest czyściec. Żyję się praktycznie, tylko nadzieją, że ta druga strona kiedyś zauważy nasze uczucia.

Abstrahując już od sytuacji, kiedy ta druga strona nie wie o żywionych do niej uczuciach. Wtedy zdanie jest stosunkowo proste i nie, aż tak skomplikowane jakby się mogło wydawać - Po prostu powiedzieć o tym, no chyba że ktoś lubi masochizm, jak kto woli.  Najgorzej jednak, kiedy ta druga osoba bawi się twoimi uczuciami, zwierza ci się ze wszystkiego, a na umówioną randkę przychodzi z chłopakiem. W takiej sytuacji, trzeba mieć odrobinę szacunku do siebie samego, spalić za sobą most i pójść dalej. Bo inaczej będzie tak bez końca, tym razem jak w piekle. /T

poniedziałek, 19 maja 2014

Czy posłuchasz swego przeczucia?


Ostatni weekend grzecznie spędziłam w domu. Będąc jedynym lokatorem, postanowiłam że skorzystam z okazji, odprężę się i włączę sobie na spokojnie jakiś filmik. Dostałam na dysku wiele ciekawych, kinowych propozycji (które, z braku czasu, rzadko kiedy mam czas "pooglądać). Jak to na kobietę przystało, im większy wybór tym gorzej zdecydować... Jednak, nagle mój wzrok przykuł jeden nagłówek folderu..."Przeczucie". Postanowiłam zaufać swojemu przeczuciu i wybór padł właśnie na tą pozycję. Wyklikałam nazwę na szanującym portalu o tematyce filmowej, ocena ogólna 7,2 (nieźle), 1,5h  (idealnie)! Poza tym bardzo się ucieszyłam, gdyż okazało się, że bohaterką filmu jest jedna z moich ulubionych aktorek, Sandra Bullock. Pierwsze skojarzenie było: O trafiłam na romantyczną komedię, chociaż się pośmieje przed TV. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam...

Zastanawiałam się jak przybliżyć Wam fabułę tego filmu, tak aby zaciekawić, ale nie zdradzić szczegółów. Zdecydowałam, że najlepszy opis znajduje się na (stronka): "Linda dowiaduje się, że jej mąż zginął w wypadku samochodowym. Następnego dnia spotyka go w kuchni.". Scenariusz zaskoczył mnie od samego początku. Moje stereotypowe podejście do filmów które wybiera Bullock, totalnie legło w gruzach. Już od pierwszych chwil, szybko przekonałam się, że to nie będzie słodka historia typu, ona kocha go, on ją ale los im nie sprzyja. Fabuła jest niesamowicie wciągająca i bardzo zaskakująca! Przedstawienie losów Lindy początkowo może wydawać się nielogiczne, ale wraz z upływem czasu, wszystko rozwiązuje. Najbardziej mieszane uczucia, żywi się  do męża, nastawienie do tej postaci skrajnie zmienia się. W pewnym momencie, sami nie wiemy, co tak naprawdę jest najważniejsze, miłość, dzieci, zaufanie?
Film wzbudził we mnie niesamowite uczucia. Miałam wrażenie, że czasoprzestrzeń została załamana i 1,5h minęło niczym jeden odcinek serialu. Gra aktorska na najwyższym poziomie, fabuła zaskakująca... Po obejrzeniu, stwierdziłam, że chyba się starzeję, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu, wzruszyłam się. Rzadko zdarza się aby jakiś film ewidentnie zadziałał na moje emocje. Dlatego tym bardziej zachęcam do obejrzenia go.   

Czy PRZECZUCIE może uratować tego kogo kochasz....?